piątek, 20 lutego 2009

Obserwacje

Obserwacje poczynione w Hiszpanii (w Katalonii właściwie, bo nie należy zapominać, że każdy hiszpański region ma sporą autonomię – w tym własny parlament).

– Głęboki lokalny patriotyzm. Katalończycy najpierw określają się Katalończykami właśnie, a dopiero potem Hiszpanami. W metrze barcelońskim napisy mają następujący schemat: „kataloński / hiszpański / angielski”. Ni mniej nie więcej tylko „Katalonia über alles”. Gadacze w metrze (znane w polskiej wersji jako „Następna stacja – Pola Mokotowskie”) też mówią wyłącznie po katalońsku.

– Dowiedziono, że przez siestę Hiszpania traci co roku olbrzymie pieniądze, kwoty idące w miliardy euro. W Barcelonie ponoć i tak jest to jedna z krótszych siest w całym kraju. Rozumiem, że ma to sens latem, kiedy po południu robi się nieznośnie gorąco i praca jest w ogóle nie możliwa. Ale w lutym? I tak, chodząc około 15.00 po Barcelonie nie znaleźliśmy ŻADNEGO otwartego hiszpańskiego sklepu. Gdyby nie Pakistańczycy i Filipińczycy to hiszpańska gospodarka już dawno ległaby w gruzach.

– Nie wiem jak oni to zrobili, że na mecze ligowe przychodzą takie tłumy i to jeszcze pośród nich sporą część stanowią matki z dziećmi. I wszyscy jak jeden mąż kibicują miejscowej drużynie. Kibice jednak rzadko wspierają swoją drużynę na wyjeździe. Ale prawie zawsze stadion jest wypełniony w około 70%. Poza tym organizacja jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Na godzinę przed meczem w stronę stadionu zaczynają kursować darmowe autobusy. Hiszpanie grzecznie czekają na swoją kolej, a organizatorzy meczu pilnują, żeby za dużo ludzi do jednego autobusu nie weszło. Za to za chwilę przyjeżdża następny i każdy kibic na pewno zostanie dowieziony na stadion. Pięknie.

– Przynajmniej połowa (jeśli nie więcej) samochodów w Barcelonie jest obita lub porysowana. Czy to tylko lekkie wgniecenia, czy przecięta karoseria, czy stłuczony reflektor. Większość aut ma jakieś uszkodzenia. Niech to świadczy o poziomie hiszpańskich kierowców. Choć w zasadzie nie ma się co dziwić. Powszechnie wiadomo, że im dalej na południe, tym gorsi kierowcy.

– Barcelona jest czyściutka. Co noc w okolicy godziny 2.00 na ulice ruszają tłumy pracowników BCNeta! i myją wszystkie ulic wodą. Dlaczego u nas tak nie można? Oni jakoś postarali się o małe, zwrotne polewaczki, które są w stanie się przecisnąć przez wąskie uliczki dzielnicy Bari Gotic.

– Jeszcze a propos nocy – w Barcelonie oświetlone nocą są tylko najważniejsze zabytki i (siłą rzeczy) port. Nie rzuciły mi się w oczy żadne neony, reklamy, czy świetliste ozdoby tak popularne w Polsce. Przynajmniej oszczędza się u nich trochę prądu.

– W Barcelonie na ulicach nie ma bezpańskich psów.

– Zapomnij o łacinie Internetu. Wszystko, co wmawiają ci w szkole o tym, że wszędzie dogadasz się po angielsku, to bujda na resorach. Nawet z młodymi Hiszpanami ciężko się porozumieć, a co dopiero ze starszym pokoleniem. Chyba wychodzą z założenia, że skoro mogą się spokojnie po swojemu dogadać z Włochami i Francuzami, to więcej im nie trzeba.

– Palmy, o ile wyglądają ładnie, dają schronienie najbardziej drażniącym z ptaków – papugom. Skrzeczą tak, że po chwili przyjemnego spaceru człowiekowi zaczyna głowa pękać.

– Mieszkając w Barcelonie kilka miesięcy, możesz nic nie zobaczyć. System metra jest tak doskonale zorganizowany, że dojeżdża prawie w każdy punkt miasta. Możesz przejechać je całe wzdłuż i wszerz nie wychodząc spod ziemi. Mają dziewięć nitek, a budują dziesiątą. Porównajcie z Warszawą.

– Pierwszy raz widziałem kilkudniowy niedopałek po blancie na ulicy. Najwięcej ich jest na terenie uniwersytetu. Ponoć w słoneczny dzień, nie trzeba wcale palić, żeby poczuć działanie THC. Opary, które unoszą się nad całym campusem doskonale dają sobie radę z twoją głową.

– Straż Miejska się nie czepia pierdół. Niby na ulicy spożywać nie wolno, ale póki nie robisz burd, to oni też nie zwracają uwagi na ciebie. Podobnie jest ze światłami. Hiszpanie nagminnie przechodzą na czerwonym, jeśli nic nie jedzie. A sam byłem świadkiem, kiedy dwóch strażników miejskich czekało na zielone na przejściu, a para Hiszpanów jak gdyby nigdy nic przeszła obok nich na czerwonym. A strażnicy co? Nic. Dalej czekali na zielone.

- Ceny benzyny na stacjach benzynowych są podawane do 3 miejsca po przecinku. Czemu? W końcu wiem. Bo jak się tankuje po naście czy dzieścia litrów, to ta trzecia cyferka po przecinku się przydaje. Wiadomo ile masz zapłacić.

Brak komentarzy: