wtorek, 18 sierpnia 2009

Srpen

W ciągu miesiąca zdążyłem objechać Karpaty dookoła, wejść na najwyższy szczyt Bałkanów, dotrzeć do polskiej winnicy na styku granic Bułgarii, Grecji i Turcji oraz przekonać się, że polskie drogi wcale nie są takie złe. Ponadto widziałem silosy z majonezem i jeździłem na najlepszych gokartach w życiu (najbardziej podobały mi się half-pipe’y i płonące obręcze).
Plany na drugą połowę wakacji obejmowały między innymi spisanie w cywilizowanej formie notatek nawigatora z operacji „Vihren”. Niestety, ktoś się nie bał i zajebał mi… notatnik. Albo może nie zajebał, tylko podczas mojej eskapady na (sz)kielecczyznę położył gdzieś, gdzie nie mogę go znaleźć. Zatem aktywność intelektualną z konieczności ograniczę (na razie) do czytania książek i oglądania filmów. Poza tym trzeba w końcu pobawić się też w drwala, bo belki na podwórku aż się proszą o potraktowanie ich piłą łańcuchową.
I’m a lumberjack and I’m okay...