poniedziałek, 4 stycznia 2010

dżej di

Dlaczego Dukaj wielkim pisarzem jest? Ponieważ zachwyca. Co? Jak to nie zachwyca, skoro zachwyca?!

Oj zachwyca, zachwyca. Wiem, że nie wszystkich, ale mnie tak. Z każdą książką bardziej. Jestem w trakcie lektury Lodu, przebrnąłem na razie przez około sto stron (8mm). I po raz kolejny jestem pod dużym wrażeniem sprawności, z jaką Dukaj operuje językiem.

Nie żebym nie widział tego wcześniej. Inne pieśni zostały pięknie utkane z neologizmów, bazujących na języku greckim lub po prostu ze słów żywcem z greki wyjętych. Na koniec niespotykany eksperyment literacki z językiem pozbawionym formy. Czarne oceany to po prostu popis wymyślania nazw dla rzeczy, których nie ma, nie będzie, a pewnie wielu ma problem, żeby je sobie w ogóle wyobrazić. A teraz Lód, w którym jest dużo zapożyczeń z rosyjskiego, ale też nawiązania do dawnych polskich form językowych (aktualnych jeszcze w XIX. wieku), ale też mnóstwo ciekawych gier słownych. Bo w sumie jak nazwać świeczkę, która zamiast światła daje ciemność? Ćmieczka. Jak nazwać świetlny cień rzucany na ścianę przez obiekty w takim ćmietle? Świecień. Jak nazwać metal, wydobywany na Syberii i odporny na niskie temperatury? Zimnazo. Moim skromnym zdaniem bardzo zręczne nazwy.

Trudno mi na razie powiedzieć cokolwiek o całości (no nie dziwota, bo przeczytałem ledwo jedną dziesiątą całości). Za to znów mam to dziwne uczucie, które towarzyszy mi za każdym razem, gdy otwieram nową książkę Dukaja – ciekawskie zagubienie. Od pierwszych stron zostajemy wrzuceni na głęboką wodę. Czytelnikowi nie tłumaczy się nic i od razu musi się on zmierzyć z dziwnymi terminami, określającymi nieistniejące rzeczy. Zawsze jednak potem jest podanych kilka szczątkowych wyjaśnień, ale pełnego wytłumaczenia wymyślonego przez Dukaja świata i rządzących nim zasad, trzeba szukać poza powieścią. Wydaje mi się, że Dukaj zawsze tworzy swoje światy do jakiegoś klucza. W Innych pieśniach była nim filozofia Arystotelesa, w Czarnych oceanach monadologia. A Lód? Na razie nie wiem, ale jest sporo logiki, więc wnioskuję, że nigdy nie poznam tego klucza (bo też logika nigdy moim konikiem nie była). Może to i lepiej, że nie będę znał klucza – zostaną jeszcze jakieś tajemnice do odkrycia w drugim podejściu.

Brak komentarzy: