piątek, 18 grudnia 2009

On the other side

Jestem po drugiej stronie. Uświadomiłem sobie to kilka dni temu.

Kiedyś mówiłem, że nie oglądam seriali. Żadnych. Twierdziłem, że lepiej obejrzeć sobie zwykły pełnometrażowy film, niż czekać codziennie na Modę na sukces, M jak miłość, czy inne Klany. Śmiałem się, kiedy ktoś ekscytował się Prison Breakiem, Lostami, czy innym Housem. Teraz jestem jednym z nich. Może nie sikam po nogach na kilka dni przed pojawieniem się nowego odcinka, ale jednak, czekam na niego.

Ewoluowało to bardzo powoli. Najpierw faktycznie nie oglądałem nic – wyłącznie pełnometrażówki. Potem twierdziłem, że jedynym serialem wartej mojej uwagi jest Malcolm in the middle. Dalej twierdzę, że to najlepszy i najbliższy memu sercu serial na świecie, ale nie poprzestałem na nim.

Potem wmawiałem sobie, że kreskówki się nie liczą. I tak obejrzałem wszystkie South Parki, Family Guy’e, Robot Chickeny, Krowy i Kurczaki. Że niby to nie taki prawdziwy serial, pół-prawda.

A w pewnym momencie jednak skapitulowałem. Zaczęło się od IT Crowda, potem nadszedł czas Big Bang Theory (który trwa po dzień dzisiejszy), a po drodze jeszcze Breaking Bad i Blackadder.

Dlaczego zacząłem oglądać seriale, co siłą rzeczy ograniczyło moją moje możliwości oglądania filmów pełnometrażowych? Chyba chodziło o czas. Zaczęło się już w trakcie pisania pracy magisterskiej i mojej pracy w knajpie, kiedy akurat czasem nie dysponowałem w nadmiarze. Seriale dawały (i wciąż dają) możliwość obejrzenia ich w trakcie jedzenia obiadu. W przypadku South Parka nie jest to może zbyt dobry pomysł, bo jedzenie za często ląduje na monitorze, ale takie to już ryzyko.

Ponadto, jak tak teraz o tym myślę, seriale w sumie przekazują dużo więcej informacji. Film ma około dwóch godzin, czyli powiedzmy cztery-pięć odcinków serialu. Serial dostarcza informacje partiami, ale dzięki temu, może jej dostarczyć więcej. Z innej zaś strony patrząc seriale zazwyczaj nie mają rozwiązania akcji. Filmy są w większości zamknięte, seriale natomiast pozostawiają niedomówienia, nie rozstrzygają losów głównych bohaterów. No, ale w tym dochodzimy do takich wynaturzeń jak Moda na sukces. Znów ideałem wydaje się Malcolm, który trwał 7 sezonów, czyli do momentu skończenia szkoły przez głównego bohatera (a na kim myślicie wzorowała się Rowling?).

Seriale to nic strasznego, trzeba tylko znać umiar. Bo jest z nimi jak z Heros of Might & Magic – jest późno, masz już się kłaść spać, ale jeszcze jeden ruch (odcinek). I nagle robi się 4 rano.

A teraz Big Bang Theory co wtorek ustawia mi rytm dnia i czuję się z tym bardzo dobrze.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Heroes. A TBBT zawiera błędy merytoryczne, jakby ktoś nie wiedział.

Tymczas pisze...

Cieszę się, że mogłem umilić twoje szare i nudne życie ;]

Anonimowy pisze...

:-* Wesołych Świąt i Szczęśliwego, Felis Navidad, Tymczasku-Mordziasku. Twoja Kicia.

Tymczas pisze...

Takie cuda zdziałał mietkowy prezent? Niesamowite.

Anonimowy pisze...

Dobra, przepraszam za upierdliwość i let's leave it like that, skasuj moje komentarze i uznajmy sprawę za niebyłą, Tymek. Wszystkiego najlepszego dlaCiebie i Twojej rodziny, man, you're worth it. Kwiecień.

Karolina Zarębska pisze...

Jestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.