piątek, 12 grudnia 2008

90's kid

Jak powszechnie wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość śmierdzi. Będzie to krótka analiza muzyki (i rzeczy wokół niej), która wpłynęła w moim przekonaniu na moje pokolenie.

Dobra, tylko od czego zacząć? Chyba od czegoś, co było przedmiotem rozmyślań i pietyzmu setek tysięcy nastolatek w latach 90-tych. Wiadomo - samobójstwo Kurta Cobaina. (Na marginesie - czy to nie ciekawe, że w latach 90-tych kultura popularna sprowadzała się głównie do grunge'u?). Nirvany nie lubiłem bardzo długo. Polubiłem ich dopiero, jak dowiedziałem się, że Cobain miał straszne problemy z kichami. Przez to zaczął ćpać, to wpłynęło w dużej mierze na jego teksty. Poza tym, jak powszechnie wiadomo, Cobain samobójstwa nie popełnił - ja go zabiłem.

Here we are now! Entertain us!

Zamknijmy grunge i Nirvanę w dwóch teledyskach, które w dzieciństwie śniły mi się po nocach.
Nirvana - Heart shaped box
Soundgarden - Black hole sun
Oba były straszne i oba utkwiły w moich dawnych wspomnieniach z dzieciństwa, kiedy na MTV leciała jeszcze muzyka. Ale ten drugi to moim zdaniem majstersztyk. Sama piosenka jest arcydziełem. Też wciąż czekam na to słońce, które przyjdzie i wszystko pochłonie. Nawet ciężko to wyrazić, ale wystarczy zobaczyć teledysk, żeby zrozumieć o co chodzi.

Czekam wciąż na ostatni dzień i na to co ma nadejść

A to co ma nadejść, nadejdzie jutro we Wrocławiu. Tak, Illusion. Uuu, nie zapomnę min dziewczyn z naszej klasy, kiedy na dyskotece w podstawówce w pewnym momencie zamiast Kelly Family poleciała Vendetta Illusion. My bawiliśmy się świetnie, one trochę gorzej.
Illusion to była kwintesencja dobrej, polskiej muzyki lat 90-tych. Tyle razy słuchałem Illusion 1, że wszystkie teksty znam na pamięć. Zobaczymy co będzie w Breslau. Szkoda tylko, że Nóż mi się tak przejadł. Taka dobra piosenka, a co z nią potrafi zrobić puszczanie przy każdej okazji? Przecież Illusion ma tyle świetnych kawałków, a ludzie się na Nóż uparli.

Jocker is funny...

Zaraz za Illusion szli Acid Drinkers. Trzy płyty pochłonęły mnie w klasach 5-8. Infernal Collection, Fishdick i The State of Mind Report. I właściwie nie ma nic więcej do dodania. Klasyki. Acidzi skończyli się po odejściu Litzy, reszta to popłuczyny. Titus i Litza to była dusza zespołu. Żadne Olassy go nie zastąpią.

... jak tylko kłopoty

No i oczywiście cały Kazelot. Znaczy Ostateczny krach systemu korporacji (6 klasa), 12 groszy (5 klasa), Kazik na żywo (7-8 klasa). Uuu, też się dziewczyny denerwowały jak śpiewało się, że czasem sa upadki i wzloty. To jest już kanon (o ile o kanonie w ogóle można mówić) polskiej muzyki.

A w 8 klasie usłyszałem po raz pierwszy, że można śpiewać po czesku. Najpierw było Ztraceni v Karpatech XIII. Stoleti, a potem Divne stoleti Jaromira Nohavicy. Przyznaję się bez bicia, jak pierwszy raz to usłyszałem, to sie turlałem ze śmiechu na podłodze. Ale przy drugim przesłuchaniu zaczęło robić się ciekawe. I nawet rozumiałem teksty! (w miarę) Ostatecznie posłało mnie to na slawistykę.

Kilka dni temu wymieniłem telefon. Pobawiłem się trochę muzyką na komputerze i zacząłęm ciąć piosenki na dzwonki. Jako główny wybrałem w końcu Black hole sun (aczkolwiek długo zastanawiałem się nad Sunshine of your love). Muszę tłumaczyć dlaczego?

1 komentarz:

Crawley pisze...

Bo to co bylo w latach '90 wraca, nawet Metallica stara sie nagrywac cos, co przypomina AJFA. Na mnie tez ten czas wplynal, ale na pewno nie pod wzgledem muzycznym, a bardziej swiatopogladowym (za duzo kreskowek sie naogladalem).

A co do dzwonkow... Ja mam teraz Tankarda. Ciekafe, jak to o mnie swiadczy?